„(…)Wbrew sobie, posuwałam się do przodu, starając się oświetlać jak największy obszar korytarza. Tutaj również królowała ciemna, prawie czarna boazeria, i w zasadzie było niewiele więcej. Żadnych mebli, ozdób czy nawet źródła potencjalnego źródła światła, poza pustym, mosiężnym świecznikiem przymocowanym do ściany. Może na piętro nie doprowadzono prądu? Na końcu korytarza majaczyły jedyne drzwi. Ostrożnie posuwałam się w ich kierunku, starając się trzymać jedną rękę na ścianie, drugą oświetlając podłogę. Kiedy do nich dotarłam, odetchnęłam z ulgą, te kilka sekund spędzonych na poddaszu wydawało mi się wiecznością. Nasilający się zapach coraz bardziej przypominał zmurszałe, zawilgocone drewno i kojarzył mi się ze starością i rozpadem. Chwyciłam za klamkę, jednak drzwi ani drgnęły. Poczułam niewypowiedzianą ulgę, wprawdzie nie spodziewałam się znaleźć żadnych sensacji, ale atmosfera tego domu zdecydowanie pobudzała moją wyobraźnię. Już miałam się odwrócić, kiedy usłyszałam cichy stukot. Zamarłam, bezsensownie wpatrując się w zamknięte drzwi. Mój wzrok przyciągała kuta, żelazna klamka, która lekko drgnęła. Skierowałam na nią gasnący snop światła, to musiało być złudzenie. Stałam w bezruchu, obserwując czarny metal, klamka ponownie się poruszyła, tym razem gwałtowniej, tak jakby ktoś po drugiej stronie szarpnął ją z całej siły (…) ”