Przed wizytą pielęgniarki środowiskowej matka spaceruje niespokojnie między stołem w salonie a kuchennym blatem. Wystawia na stół różne rzeczy, wafelki i dwie słodkie bułeczki z piekarni, które kroi na pół i układa na talerzu. Terkocze, bardzo się przy tym stresując: to bardzo ważne, by Em nie mówiła nic konkretnego (muszą robić wrażenie spokojnych, pokazać, że to dobre miejsce do wychowywania dziecka), bo jak powie coś konkretnego, to może oni zechcą zabrać im dziecko, albo to może znaczyć, że będą je obserwować, a w najgorszym wypadku umieszczą je gdzieś indziej. (fragment)