"Nie tylko Anglia, ale każdy Anglik jest wyspą” napisał w 1800 r. pruski polityk Karl August von Hardenberg. Jako kontynentalny Europejczyk, Polak wychowany w podziwie dla Napoleona, dość dobrze obeznany w angielskiej literaturze, obejrzawszy kilka filmów, jak np. „Patriota” czy „Ostatni Mohikanin” nie mogłem zrozumieć, dlaczego Bonaparte nie był w stanie rozprawić się z Brytyjczykami. Dopiero gdy zdobyłem umiejętności myślenia, czucia jak Wyspiarz, gdy poznałem meandry brytyjskiej mentalności, zrozumiałem, że to co na początku wydawało mi się paradoksem, niedorzecznością i jakąś totalną paranoją w brytyjskim sposobie rozumowania, zaczęło nabierać sensu i układać się w logiczną całość. Czytając te słowa, zastanawiasz się zapewne Czytelniku, czy warto nabyć tę książkę. Chciałbym zapewnić, że nie jest to praca adresowana wyłącznie do miłośników historii wojskowości bądź epoki napoleońskiej, choć tytuł mógłby to sugerować. Myślę, że każdy, kto choć trochę interesuje się historią Wielkiej Brytanii, znajdzie tutaj coś ciekawego dla siebie. Jest to bowiem społeczno-gospodarczo-polityczna analiza drogi do sukcesu. Niełatwego, bo osiąganego w drodze konkurencji ze znacznie większym i silniejszym przeciwnikiem. Jest to historia armii brytyjskiej, instytucji niechcianej i nieakceptowanej społecznie, która przeszła transformacje wskutek oddolnej potrzeby społecznej ludzi działających w warunkach tworzenia się wolnego rynku i budujących Imperium, w którym nigdy nie zachodziło słońce.