/
Najstarszy z rodziny, senior Teodor Kysiak, poznał w klasztorze sierotę, Marię Mikę. I ożenił się z nią. Po kilkuletnim pobycie w Krakowie postanowili przenieść się do Lwowa i tam dopiero rozpocząć prawdziwe rodzinne życie.// (…) D//ziadek Kysiak założył firmę dekoracyjną i robił meble na zamówienie – klient przychodził ze szkicem swojego mieszkania, mówił, jakie pokoje by sobie życzył wyposażyć i firma zaczynała projektować. Mój ojciec i wujowie chcieli studiować, ale dziadek Kysiak nie zezwolił. Powiedział, że najpierw muszą zbudować firmę…/ /
W każdą niedzielę jeździliśmy hudsonem dziadka do Janowa, 25 kilometrów od Lwowa. (//…//) A wakacje przez wiele lat spędzaliśmy w Bolechowie, to jest jakieś 150 kilometrów od Lwowa. Urocza mieścina, właściwie duża wioska otoczona lasami, rzeka. Wynajmowaliśmy domek u gospodarza. Cudowne wakacje. Człowiek zjadał śniadanie, brał ze sobą drugie, kostium kąpielowy i już biegł na dół do rzeki./
Historia opisana w książeczce to wciąż żywe wspomnienia wydarzeń sprzed wielu, wielu lat. Danuta Kominiak opowiada o swoim dzieciństwie jak Lisa z „Dzieci z Bullerbyn”. Z tą różnicą, że wszystko zdarzyło się naprawdę… Opowieść została nagrana i trafiła do Archiwum Historii Mówionej Domu Spotkań z Historią i Ośrodka KARTA. W tej wielkiej „bibliotece” jest już kilka tysięcy wywiadów i ciągle przybywają nowe. Relacja Danuty Kominiak otwiera serię pięknie ilustrowanych książeczek Historia Mówiona Dzieciom.