Pierwszym spostrzeżeniem przy lekturze Ucieczki bez kresu jest brak typowej dla Rotha cesarskokrólewskiej tonacji. Jakby los bohatera, porucznika Franciszka Tundy, nie pozostawiał dla niej miejsca. Powieść jest precyzyjna w następujących po sobie epizodach. Nie zaburzają ich ładu retrospekcje. Czytelnik towarzyszący porucznikowi Tundzie ze zwykłego obserwatora prędko staje się uczestniczącym świadkiem zdarzeń. To cecha wielu powieści Rotha, wynikająca z jego pracy dziennikarskiej. Być jak najbliżej tego, co opisywane, nie tylko w klimacie, ale też w detalach i portretach ludzi, umiejętnie stosować skrót – wszystko to znajdziemy także w Ucieczce bez kresu. Tytuł powieści od razu wyznacza jej perspektywę. Po wielkiej wojnie Tunda – podobnie jak Odys – pragnie wrócić do domu. Lecz Itaki już nie ma. Austria przestała być ojczyzną. Narzeczona Irena, którą pozostawił idąc na front, wychodzi za mąż i przenosi się do Paryża. Nie ma więc także Penelopy. Powrót staje się ucieczką: od koszmarów wojny i zastanej po wojnie sytuacji. (ze wstępu Pawła Huellego)